Myślę, że nie muszę nikomu tłumaczyć znaczenia Powstania Warszawskiego dla polskiej historii, a tym samym i kultury. Co roku czcimy pamięć bohaterów tego ważnego, ale i smutnego dnia w naszych kalendarzach. Od pewnego czasu nie są to wyłącznie wydarzenia związane z patosem państwowych obchodów, a również i z polską muzyką.
W zeszłym roku dołączył do nich zespół Kwiat Jabłoni wydając album Wolne Serca. Choć ten cieszył mnie jakością interpretacji piosenek opowiadających o naszej rzeczywistości, tak chciałem czegoś więcej. Dlatego tym razem otrzymaliśmy coś zgoła innego. Za niemalże autorski projekt Moje Serce w Warszawie odpowiedzialni byli Sorry Boys. Nie dziwiąc się sobie od razu byłem gotów napisać o nim kilka słów, tym bardziej, że nie jest to stricte album ku czci Powstaniu Warszawskiemu. Czym zatem jest?
Powstanie to ludzie, którzy czują
Ideą stojącą za Moje Serce W Warszawie jest chęć obdarcia historii Powstania Warszawskiego z aury niepotrzebnej patetyczności. Sorry Boys wzięli na warsztat najprawdziwsze ludzkie emocje i usnuli z nich opowieść łatwą do przyjęcia współczesnemu człowiekowi. Ten album to coś więcej, niż historia o tym jak „pięknie” jest umierać za ojczyznę, czy zbiór kilku faktów na temat tego wydarzania. To opowieść o ludziach, którzy musieli zmierzyć się z czymś dla nas niewyobrażalnym, jednak ich uczucia, marzenia i plany pozostały niezwykle ludzkie. Tym samym czyni to Moje Serce W Warszawie dziełem aktualnym, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie się czuć podobne, niezależnie od okoliczności.
Dzięki temu albumowi, Sorry Boys ponownie udowodnili swój status jednego z najlepszych polskich aktów XXI wieku. Głos Beli Komoszyńskiej wręcz emanuje autentycznością przeżywanych emocji. Jednak to nie trwoga i cierpienie, a szczera chęć podzielenia się tą prostą opowieścią. Co prawda znamy ją od strony militariów oraz poniesionych strat, lecz nie od strony człowieka, który bywał myślami przy zupełnie innych sprawach. Myślę, że jeszcze nigdy nie byłem tak blisko obchodów Powstania Warszawskiego, jak właśnie dzięki Moje Serce W Warszawie. Na tym właśnie polega też jego sukces – jest historią ludzi dla ludzi, a Powstanie jest tylko jej tłem.
To, co najlepsze – to, co najgorsze
Nie będzie wielkim zaskoczeniem jeśli powiem, że Moje Serce W Warszawie to klasyczne Sorry Boys. Pop rock z domieszką elektroniki i alternatywnych inspiracji. Tym razem jednak mieszanka ta zawarła w sobie więcej alternatywy, niż zwykle. Melodie stworzone przez zespół zahaczają czasem nawet o ambientowy styl, czyniąc z nich niezwykle przestrzenne i spokojnie piosenki z nutką nostalgii. Nie jest to szczególnie zdumiewające, mając na uwadze motyw przewodni Moje Serce W Warszawie. Co zaś tyczy się treści, myślę, że wystarczająco ją doceniłem – zbędnego patosu tu nie zaznamy, a to zawsze się ceni.
Wracając jeszcze na chwilę do dzieła Kwiatu Jabłoni, Wolne Serca były absolutnie wypełnione gośćmi. Moje Serce W Warszawie natomiast miał inny na siebie pomysł. Dlatego tych jest zaledwie czterech, a żeby tego było mało, nie mam poczucia sztuczności ich obecności. Dla innych może to być wada, bo skoro ten gość jest, to powinien dać o sobie znać. Dla mnie jest to zdecydowanie zaleta, bo zaproszeni artyści umieli tak wpleść się w piosenkę, że ich głos jest niczym kolejny instrument. Dlatego też to właśnie duet z Robertem Gawlińskim (Dzień Dobry) oraz z Natalią Szroeder (Świątynia) są wśród utworów, które najbardziej przypadły mi do gustu.
Dzień Dobry przyciągnął mnie swoją lekkością – klasyczne Sorry Boys, którego nigdy dość. Świątynia zaś czaruje swoją opowieścią o utraconej miłości. W podobnym tonie utrzymany jest utwór X, będąc ciekawym melodycznym eksperymentem. Jan natomiast to klasa sama w sobie, będąc piosenką opartą na prawdziwym liście powstańca, który niestety nie zaznał opisywanych przez siebie radości. Ciepłe słowo kieruję również ku nowej interpretacji Snu o Warszawie oraz singlowemu Moje Serce W Warszawie.
Tak jak napisałem we wstępie, Moje Serce W Warszawie skłoniło mnie do zagłębienia się w historię ludzi uczestniczących w Powstaniu Warszawskim. Sorry Boys ponownie postarali się bardzo, tworząc swój nowy muzyczny wszechświat. Więcej takich muzycznych lekcji polskiej historii, bez przesadnej podniosłości.