Pomaluj mój świat. Birdy – Portraits (Recenzja #202)

Wizerunek Birdy pochodzący z okładki piątego studyjnego albumu Portraits

Rok 2024 już trwa, a ja myślami jeszcze w tym poprzednim. To właśnie wtedy swój 5. album wydała Birdy, zatytułowany „Portraits”.


Rok 2023 minął tak szybko, że nawet się nie obejrzałem, a musiałem napisać PODSUMOWANIE. Nie będę ukrywać, ale w moim mniemaniu było to świetnych dwanaście miesięcy dla światowej, ale i polskiej muzyki. We wspomnianym już podsumowaniu, nie mogło zabraknąć miejsca dla Birdy, czyli bohaterki tego artykułu.

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Portraits, zupełnie mnie to nie obeszło. Jak ta dziewczyna, co śpiewała People Help The People i Skinny Love, może mieć dla mnie coś do zaoferowania. Jak jednak przystało na rzetelnego autora z internetu, trzeba było nadrobić niektóre muzyczne twory. Pewnego dnia nastała kolej na Birdy i zostałem wzięty absolutnie z zaskoczenia

Birdy dostała skrzydeł

Co najbardziej mnie urzekło w Portraits to fakt, że rzeczywiście te kompozycje zdają się być jak namalowane. Na dodatek, obrazy te mogłyby zawisnąć w dajmy na to Luwrze, Prado czy The Met. Birdy jest w tym wszystkim niezwykle dostojna i dojrzała, odżegnując się od dawnej rzewności. Gdzieś ta dziewczęca naiwność zamieniła się w szczerą i głęboką emocjonalność. Nie sztuką jest być niepoprawną romantyczką przez całe swoje życie. Godnym pochwały dojrzewać w sferze uczuć wraz ze swoim charakterem. To właśnie moim zdaniem uczyniła Birdy, czego dowodem jest ten album.

Co równie ważne, Portraits to nie tylko album istotny dla samej Birdy, ale i triumf artystycznej dojrzałości. Inspiracje elektronicznymi latami 80. oraz awangardą lat 90., a zatem m.in. Kate Bush i Annie Lennox, nie są kalkami twórczości tych znakomitych artystek. Portraits daje mi poczucie obcowania z czymś, co znam, jednocześnie będąc czymś oryginalnym i nawet niepowtarzalnym. Birdy nie boi się sięgać po dobrze znane nawiązania, bo potrafi już coś z nimi zrobić.

Obraz malowany nutami

Co niesie Portraits ku świetności to również słowa. Birdy nie kryje się ze swoja emocjonalnością. Jednak na tyle celnie ubiera swe uczucia w słowa, czyniąc swe kompozycje niezwykle poetyckimi.

Całą tą atmosferę podbija sama muzyka. Birdy i jej ekipa stworzyła dzieło o szczególnej esencji, czasami wręcz magiczne. Trochę elektro popu i trochę alternatywy, otulonej przestrzenną produkcją. Tworzy to doprawdy koncepcję, która robi na mnie nader pozytywne wrażenie.

No i jeszcze ten głos! Wracając pamięcią do People Help The People, miałem wrażenie, że śpiewa to ktoś na skraju załamania. Birdy z roku 2023 jest silna, pełna pasji i kobiecości. Niezwykłą przyjemnością jest usłyszenie tych właśnie emocji w wykonaniu tej nadal szukającej się wokalistki.

To, co najlepsze – to, co najgorsze!

Z każdym kolejnym kontaktem, Portraits staje się coraz to lepsze. Nie powiedziałbym, że dostrzegam w nim słabe momenty, ale najmniej przypadł mi gustu utwór Ruins II. Wolę pierwszą cześć tej kompozycji, a i ta nie wywarła na mnie aż tak wielkiego wrażenia. Apropos…

Kocham, uwielbiam, szaleję za Paradise Calling! Ta piosenka brzmi jak najlepsza przygoda mojego życia, która zacznie się jak tylko wyjdę zza rogu kamienicy, w której mieszkam. Skrajnie odmienny jest I Wish I Was A Shooting Star. Smutny, choć pozostający z wiarą na coś lepszego, być może ten jeden ulotny moment chwały. Jakże bym mógł zapomnieć jeszcze o Raincatchers, będąc niemalże kontynuacją Cloudbusting Kate Bush.

Nie spodziewałem się, że Portraits jest tak dobrym, a tak skromnym w swoim charakterze albumem. Nie spodziewałem się też, że jego autorką może być dziewczyna, która dekadę temu katowały polskie radia. Birdy przeszła niezwykła metamorfozę i bardzo mnie cieszy, że wyraziła się właśnie poprzez ten konkretny kawałek muzyki.

Podziel się tym artykułem

Opublikowano:


Kategoria:



AUTOR