Kosmiczna dziewczyna. ANGELENA – Pulsar (Recenzja #193)

Wizerunek ANGELENY promujący jej album Pulsar

Czy wiecie, że w Polsce można polecieć w kosmos? Tak, to nie żart, bo ANGELENA to właśnie uczyniła za sprawą „Pulsaru”. Problem jednak w tym, że tej rakiecie nie zabrakło wyłącznie paliwa, ale i technologii.


Polski rynek muzyczny to dla mnie nierzadko trudny orzech do zgryzienia. Bywa, że artysta zupełnie nieznany może stworzyć dzieło, które powinno natychmiast stać się hitem. Bywa też odwrotnie, że wielka gwiazda nie potrafi stworzyć piosenki wychodzącej z radiowej sztampy, a co dopiero cały album. Dlatego też z ogromną radością słucham polskiej muzyki, która jest najogólniej mówiąc odważna. Wtedy cała na fioletowo wchodzi niejaka Angelika Majewska, czyli ANGELENA.

Pierwszy raz usłyszałem o bohaterce dzisiejszej recenzji jakieś dwa lata temu, kiedy to dała mi lajka pod moją recenzją. Nic zobowiązującego, tym bardziej, gdy ANGELENA dopiero przygotowywała się do wydania debiutanckiego singla pod tytułem Galatyczny Crush. Tak też dotarliśmy do 28 września 2023 roku i premiery Pulsaru. Jeszcze zanim w ogóle się w niego wsłuchałem, zobaczyłem tą czadową okładkę. Przy okazji obczaiłem Instagrama – kolor jest, styl zresztą też. Myślę sobie, że może spotka mnie tu niespodzianka… De facto tak się stało, choć z łyżką dziegciu, ale od początku.

ANGELENA podbija kosmos!

Jak głosi opis Pulsaru, mamy tu przyjemność doświadczać albumu koncepcyjnego. „Galaktyczny, emocjonalny, eksperymentalny” – taki miał być i w zasadzie taki rzeczywiście jest. ANGELENA wzięła na warsztat wszystko, co kosmiczne. Począwszy od nazw intergalaktycznych zjawisk, a kończąc na samej muzyce oraz budowanej przez nią atmosfery. Nie znam drugiego tak wiernego swojej koncepcji krążka, to fakt. Jednak wszystkie składowe Pulsaru, nie tworzą w pełni satysfakcjonującego dzieła.

Co myślę bardzo subiektywne, słuchanie ANGELENY nie było dla mnie tak przyjemne, jakbym się tego spodziewał. Jej głos na pewno wymaga dobrego treningu wokalnego. Maniera wokalistki nie wzbudza we mnie pozytywnych skojarzeń, więc powstrzymam się od wskazania kogo lub co mam tutaj na myśli.

Tym bardziej jestem zaskoczony, bo od strony muzycznej jest naprawdę w porządku. Śpiew ANGELENY natomiast nie tylko sam w sobie wzbudza we mnie zakłopotanie, ale i jego złączenie z melodiami. Odnoszę dziwne wrażenie, jakby Puslar powstał jako sama muzyka, a sama ANGELENA została nieumiejętnie do niej doklejona.

Bardzo chciałbym polubić ten album, bo naprawdę widzę w nim sporo fajnej energii, dużo pomysłów oraz zaangażowania. Jednak gdy przychodzi do konfrontacji, nie potrafię się w pełni zanurzyć w oferowane przez Pulsar nuty. ANGELENA ma w sobie ogromny talent do kreacji i absolutnie nie można jej tego odmówić. Chciałbym liczyć na to, że wraz kolejnymi wydawnictwami, uda jej się wydobyć z siebie pokłady wokalnego talentu.

Gdy nie nadążasz za aspiracjami…

Zważywszy, że ANGELENA jest niezależną debiutantką, jestem wstanie przymknąć oko na pewne niedociągnięcia. Choć finalnie przecięty, Pulsar to przede wszystkim pomysł oraz muzyka. Produkcja jest momentami niezwykle przyjemna, co znaczy, że ANGELENA oraz producent Adam Lato idą razem w dobrym kierunku. Co już zaznaczyłem, wokal pod każdym względem zasługuje na więcej. Choć nie jestem nauczycielem śpiewu, wydaje mi się, ze kilka lekcji z profesjonalistą pozwoliłyby ANGELENIE na niemalże ekspresowy rozwój.

Treść Pulsaru to w sumie ciekawa sprawa. Na pierwszy rzut ucha, wszystko jest cacy. Trudno być genialnym przy swoim debiucie, tym bardziej gdy pierwszy promujący go singiel pochodzi z pierwszej połowy 2022 roku. Doceniam jednak konsekwencję ANGELENY, bo wymaga ona dużego samozaparcia. Generalnie to nie są wiersze Wisłockiej, czy piosenki Lorde z czasów Pure Heroine. Każdy gdzieś zaczynał, a Puslar to całkiem dobry start.

To, co najlepsze – to, co najgorsze!

Co miłe, debiut ANGELENY jest pozbawiony naprawdę złych utworów. Jednocześnie niestety, Pulsar nie ma też wyjątkowo dobrych momentów. Uważam, że każda piosenka wymagałaby jeszcze paru szlifów. Jednak żeby nie wyjść na purpurowego smerfa marudę, to pochwalę dwie piosenki. Galaktyczny Crush jest moim zdecydowanym faworytem – coś jest w tej piosence takiego uroczego i nienachalnego. Jego przeciwieństwem jest zaś Daj Się Porwać (Komety), który intryguje mnie swoją tajemniczością.

Powiem wprost, Pulsar nie jest piorunującym sukcesem. Bliżej mu to umiarkowanie udanego pierwszego kroku ANGELENY ku obiecującej karierze. Trochę wody jeszcze musi upłynąć, ale myślę, że warto, bo taka kosmiczna dziewczyna jest tylko jedna.

Podziel się tym artykułem

Opublikowano:


Kategoria:



AUTOR