Nostalgia to potężna broń w walce o uwagę słuchacza. Obecnie wielu muzyków ucieka się do wykorzystania w swoich nowych kompozycjach hitów z dawnych lat. Zwykle jest to jednak tani chwyt, niż realna artystyczna decyzja. Jednocześnie trudno też uciec od sytuacji, gdzie Twoja piosenka nie jest podobna do tego zapomnianego numeru z roku 1986. Jak zawsze istnieją też wyjątki od takiej sytuacji, robiąc coś znajomego, a tak zupełnie nowego – na przykład Magdalena Bay.
Duet Magdalena Bay tworzy nieustająco od roku 2016 Mica Tenenbaum oraz Matthew Lewin. W łaski publiczności oraz prasy wdali się wraz z premierą ich debiutanckiego krążka Mercurial World, wydanego w roku 2021. Ten mnie kompletnie ominął, jednak nie dało się ukryć, że ich popularność będzie wyłącznie rosnąć. Wraz z lekturą tego, co zaoferował mi Imaginal Disk, również i ja spróbuję się do tego trochę przyczynić.
Magdalena Bay czyni ciepełko
Lubię kiedy album zabiera mnie w podróż, gdzie pierwsza nuta obiecuje ekscytujące wrażenia, a ostatnia prowadzi mnie do domu z poczuciem spełnienia. Imaginal Disk stanowi kompletne doświadczenie o wielu nastrojach i barwach. Co wyjątkowe w muzyce Magdalena Bay to fakt, że pozwoliła mi się zrelaksować. Słuchając jej towarzyszy mi takie przyjemne ciepełko. Miałem wrażenie obcowania z melodiami mojego dzieciństwa, choć w tym czasie tak owych nie słuchałem.
Magdalena Bay nie wymyślili koła na nowo, ale to co rozpoznawalne uczynili ponadczasowym. Być może ze względu na podobieństwo głosu Mici do Kylie Minogue, widzę z tym dziele tę niemożliwą do spełnienia obietnicę. Nic tylko zanurzyć się w rytmach Imaginal Disk i kosztować te aurę – pyszną i puszystą niczym wata cukrowa. Zdecydowanie nie jest to radiowy pop, który będzie ze mną przy tej konkretnej chwili, żeby od razu o nim zapomnieć. To cudowna autorska twórczość, o której można pomyśleć, a słuchając go zatracić się w rzeczywistości.
Jak brzmi największa przygoda życia?
Choć nie spodziewałem się po Imaginal Disk ambitnej treści, ta jest doprawdy intrygująca. Magdalena Bay opowiadają o drodze do znalezienia swojego perfekcyjnego ja. Myślę jednak, że istotą piosenek tworzących ten album jest złapanie tego, co przede wszystkim nieuchwytne. Mimo, że droga ku odszukiwaniu siebie bywa trudna, tak w ich dźwiękach jest najcudowniejsza przygodą życia.
Muzycznie, Magdalena Bay próbują połączyć świat popu z punkiem oraz wszystkim, co elektroniczne. Wyszło im to świetnie, dopieszczając swoje kompozycje w każdym calu. Jest w tym wszystkim jakaś delikatność i subtelność, niosąca za sobą zwykłą przyjemność ze słuchania.
To, co najlepsze – to, co najgorsze!
Dając szansę Imaginal Disk, z pewnością będziecie do niego wracać i to nie jeden raz. Myślę, że za każdym razem można znaleźć tu coś nowego, wcześniej niedostrzeżonego.
Niemniej, nie da się nie dostrzec początku i końca tej muzycznej podróży. Moja uwagę przykuł jednak She Looked Like Me! – pogmatwany, ale niezwykle marzycielski. Oczywiście najbardziej niesamowity jest główny singiel, czyli Death & Romance. To jest dopiero przygoda, jakiej w popie dawno nie słyszałem. Love Is Everywhere urzeka mnie zaś swoją ironią. Pozytywność również bywa toksyczna i trzeba o tym pamiętać. That’s My Floor natomiast rozbraja mnie swoją punkową energią i zadziorem. Co jednak trzeba podkreślić, jeśli będziecie chcieli znaleźć na Imaginal Disk swoją piosenkę, nie powinno być z tym większych problemów.
Raczej nienastanie taki dzień gdy Magdalena Bay staną się tytanami list przebojów, choć bardzo im też życzę. Mimo to, Imaginal Disk na pewno zapisze się złotymi literami w nieistniejącej księdze o najważniejszych albumach muzyki pop ostatnich paru. Kto wie, może wkrótce gwiazdy wielkich scen będą wymieniać go jako ten, który popchnął ich w kierunku bycia artystą – to byłoby doprawdy świetne.