Na dobry sen. Natalia Szroeder – REM (Recenzja#226)

Wizerunek Natalii Szroeder promujący album REM

Czy Twoje sny są niespokojne? Natalia Szroeder śpi już dobrze, bo w jej twórczości zapanował stan „REM”.


Ostatnie dni były dla mnie dość ciężkie. Pierwotnie miała to być recenzja najnowszego albumu Marceliny. Uroczy albumik, który pomimo, że dał mi trochę radości, jednak nie na tyle dużo, aby poświęcić mu cały artykuł. Potem chciałem napisać o dziele Sławka Uniatowskiego, ale jak tu pisać o czymś, co w zasadzie jest fajne tylko w jednej połowie, bo druga jest zbędna? Na szczęście do trzech razy sztuka, bo trafiłem na REM Natalii Szroeder i od razu kliknęło.

Natalia Szroeder to już de facto weteranka polskiej branży muzycznej. Będąc ponad dekadę na scenie, trzy studyjne albumy na koncie wydają się całkiem skromne. Jednak w tej powściągliwości jest metoda. Co Szroeder muszę oddać, bardzo konsekwentnie buduje swój wizerunek wokół tego, co tworzy. Oto jest całkiem popularna wokalistka, która robi rzeczy absolutnie wbrew radiowym trendom i krzykliwości świata muzyki pop. Czy Natalii udało się utrzymać ten kierunek?

Natalia Szroeder śni na jawie

Osądzając REM po tytule, powinno to być najbardziej intensywne doświadczenie w dotychczasowej twórczości Natalii Szroeder – i tak rzeczywiście jest. REM świetnie wie, co chce przekazać i jak to chce uczynić. Mimo, że to sen całkiem jasny i dużo się w nim dzieje, nadal pozostaje snem przyjemnym. Lekkim i marzycielskim, gdzie miłość do muzyki granej na analogowych instrumentach jest wszechobecna. Jako fan muzyki elektronicznej, jest to miła odskoczna, ale jest też znakiem rozpoznawczym dla twórczości samej Szroeder.

REM to czterdzieści minut muzyki, która na pierwszy dźwięk wydaje się absolutnie typowa, żeby nie powiedzieć przewidywalna. Jednak styl Natalii, jej finezyjność i nostalgiczna aura, czyni te piosenki innymi od pozostałych. Tym bardziej mogę nazwać je wyjątkowymi, bo autorka otwiera się na bardziej ekspresywne melodie i ekspresję samej siebie. Szczerze kibicuję Natalii Szroeder w odkrywaniu kim jest jej wewnętrzne ja. Jest to inspirujące i chce o tym słuchać. W morzu artystów i muzyki, która nie niesie za sobą emocjonalności, REM jest niezwykle miłą odmianą.

Coś myślicielskiego

Co nie jest z mojej strony krytyką, REM nie porywa innowacyjnością. Klasyczny pop rock z pogranicza alternatywy. Tyle razy to już nasi rodzimy artyści przewałkowali, że łatwiej by było wymienić tych, którzy nie próbowali odnaleźć się w tym stylu. O czym jednak już wspominałem, Natalia Szroeder potrafi uczynić z tego swój atut, swoją konwencję. REM to dzieło wyprodukowane z należytą jakością, ale i klasą. Absolutnie nie mam do czego się przyczepić, a i mogę nawet docenić, choć z nadzieją na więcej. 

Lirycznie natomiast jest o wiele ciekawej, niż się spodziewałem. Natalia Szroeder rozważa na temat nie tylko swoich uczuć i miłości, ale i swojej obecności w świecie show biznesie. Natalia nie jest gwiazdą tabloidów i dobrze, bo nie potrzebuje tych nagłówków, aby intrygować. Jak jednak każdy człowiek ma chwile zwątpienia wobec tego, gdzie los postanowił ją zaprowadzić. Nie mam natomiast wątpliwości, że dzięki REM Szroeder otworzyła się na słuchacza.

To, co najlepsze – to, co najgorsze!

REM jest bardzo koherentną opowieścią, więc nie dostrzegam tu słabszych chwil. Od początku do końca jestem zainteresowany i zaangażowany w to, co Szroeder chce mi przekazać. Są jednak dwa takie momenty, gdy mogę powiedzieć, że nie ma drugiej takiej wokalistki, jak Natalia.

Ty się nie bój jest niesamowite w swym minimalizmie. To sztuka stworzyć utwór bez widocznej melodii, a jednak być niezwykle melodycznym i przyjemnym doświadczeniem. Jedna z najlepszych polskich piosenek tego roku, bez wątpliwości. Sama na planecie również zasługuje na taki tytuł, choć z zupełnie innych powodów. Popowy i ekstatyczny, wręcz wymarzony hit radiowych fal, przynajmniej według mnie. Na deser wspomnę też o wstępie i zakończeniu tego albumu, czyli NREM i REM – cudowne zaproszenie i zwieńczenie tego cudownego snu. 

Natalia Szroeder otworzyła się na swoją emocjonalność w muzyce, czego dowodem jest ten marzycielski krążek. REM jest pięknym zwieńczeniem tych dziesięciu lat na scenie, gdzie musiała nie tylko mierzyć się ze sławą czy innymi ludźmi, ale i swoimi uczuciami i przemyśleniami. Wszystko to, czego doświadczyła, odziała w cudowne dźwięki i dała nam, żeby razem z nią przeżyć te przełomowe chwile razy. Oby więcej takich snów Pani Szroeder

Podziel się tym artykułem

Opublikowano:


Kategoria:



AUTOR